grudnia 23, 2015

Blogowigilia 2015


     W tym roku, wraz z moją wieloletnią przyjaciółką Kamilą (z bloga: K A P L U S K A), miałam przyjemność po raz pierwszy uczestniczyć w czwartej edycji Blogowigilii. Jak łatwo się można domyślić, spotkanie było dla blogerów i youtuberów. Naprawdę trzeba przyznać że mało kto byłby w stanie zorganizować taki event (tak, była to masówka na ponad 800 osób). O wszystko zadbały organizatorki (Ilona Patro i Anna Samsonowicz) wraz z pomocą film partnerskich. Jestem pełna podziwu.
     Impreza miała miejsce 19 grudnia w jednym z warszawskich klubów, a mianowicie w Capitolu. Ja na szczęście jestem z Warszawy (tak jak Kamila), więc można powiedzieć że miałam dość blisko, jednak były i takie osoby, które przyjechały z innych stron Polski (a nawet świata).

     Wszystko zaczęło się od tego że już w zeszłym roku chciałam iść na taką wigilię dla blogerów lecz "miałam opóźniony zapłon" i nie zdążyłam się zapisać. W tym roku postanowiłam że moje plany nie skończą się fiaskiem i postanowiłam się zapisać w tym roku wraz z przyjaciółką (sama bym iść nie mogła z przyczyn prywatnych). Cudem nam się udało, na szczęście.
Nie będę nikogo oszukiwać, ile to osób tam poznałam,itd. Mimo że blogerów znałam "z widzenia" (czytałam kilka ich stron) to jednak nie podchodziłam by zagadać. Nie pomyślcie sobie że jestem jakaś antyspołeczna czy że poszłam dla darmowych fantów czy nawet po to by się nażreć. O nie! Po prostu mam teraz trudny okres w życiu i unikam tłumów (może kiedyś o tym napiszę i wyjaśnię).
Jestem bardzo szczęśliwa że udało mi się przełamać, być tam i zobaczyć jak takie spotkanie wyglądają. Mimo iż wymieniałam dwa-trzy zdania z kilkoma osobami to i tak świetnie się bawiłam.
Dzięki Kamila że chciało Ci się iść ze mną!

     Więcej nie będę się rozpisywała ze szczegółami o tym co się działo, podczas tegorocznej Blogowigilii, gdyż jak bym tak wszystko chciała opisać to by mi słów mogło zabraknąć i bym się sama pogubiła. Dlatego też zapraszam do obejrzenia mojego "vloga", na którym możecie zobaczyć krótką relację z tego wydarzenia.





    Jutro już "prawdziwa" wigilia i zapewne część z Was usiądzie wraz z rodziną do wigilijnego stołu. Ja osobiście nie lubię świątecznego klimatu, bo czemu akurat większość ludzi na świecie okazuje sobie radość podczas Świąt Bożego Narodzenia? Czemu nie w inne dni? No i gdzie ta prawdziwa, biała zima, w której można było pojeździć na sankach? Ja lubię zimę i śnieg i przyznam że bez śniegu to nie to samo, straciło swój urok. Cóż, mamy piękną wiosnę tej zimy, nieprawdaż?
Dobra, dosyć narzekania... Chciałabym życzyć wszystkim Wesołych Świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku (gdyż dopiero napiszę coś w 2016 roku). Do zobaczenia

grudnia 04, 2015

Nigdy nie będę "blogerem" takim jak Ty!



  Dzisiaj po raz kolejny na moim blogu chciałabym poruszyć temat popełnianych błędów wśród osób, które mają bloga. Napisałam mają bloga bo jest to co innego niż prowadzenie bloga lub być naprawdę blogerem. Mimo iż wiele osób również pisze podobne artykuły i jest o tym dość głośno to i tak w wszechobecnej blogosferze zamiast dziać się lepiej, robi się coraz gorzej.

Dzisiejszy post nie jest stworzony z racji tego że nie mam się o co przyczepić tylko po to by ludzie zaczęli nieco myśleć. Nie chcę również nikogo obrazić więc co do pewnych kwestii radzę czytać z przymrużeniem oka. Ten post jest głównie skierowany do spamerów!
Zacznijmy zatem od początku. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce....
     Jeśli spojrzę wstecz jak na samym początku istnienia tej strony "pisałam" posty (choć pisaniem tego nie ujmę) to sama łapię się za głowę jak mogłam tak "pisać" Poniekąd muszę stwierdzić że jest mi wstyd. Moje posty były wtedy bardzo niedojrzałe jak i mało przemyślane. "Rzygam tęczą" gdy czytam swoje wypociny typu: "hej kochani, a dziś to przychodzę do Was z blablablabla...". Jak patrzę na swoje pseudo pożal się Boże stylizacje (co mi odbiło z tą modą?) to nie wiem czy mam się śmiać sama z siebie czy płakać z żalu. Trzeba przyznać że nie każdy nadaje się do tego by pisać o ciuszkach - a jednak, "gimby" chcą być wielkimi ekspertkami w tej dziedzinie i broń Boże napisz im że stylizacja jest do bani. Zjedzenie żywcem metodą na Zombie masz gwarantowane.
Cóż, każdy człowiek uczy się na błędach, lecz nie każdy ma jaja by się do nich przyznać. Ja przyznaję, pisałam źle. Ba! TRAGICZNIE! Teraz można zauważyć że z biegiem czasu mój sposób pisania znacznie się zmienił.
     Nie ważne czy jesteś blogerem/blogerką który/która ma czternaście, dwadzieścia czy trzydzieści lat. Ten problem dotyczy każdego w tej całej zakichanej blogosferze. Jedni (tak jak ja) starają się poprawiać swój poziom jako "blogera", jednak drudzy... niestety tkwią w błędach jak i w przekonaniu że są "świetnymi pisarzami, lepszymi od innych" (zapewne moja osoba jest dla nich plebsem). Właśnie dlatego blogosfera coraz bardziej upada. Przez tego typu osoby można spotkać się dużą krytyką i pogardą, kiedy w naszym prywatnym życiu ogłosimy że prowadzimy bloga. Nie mówię że tak musi być zawsze lecz zazwyczaj. Mimo że pewnie ponad połowa w ogóle nie przeczyta tego co mamy do zaoferowania poprzez pisanie postów to i tak wezmą nas za głupców. Chociaż jest wiele kategorii blogów to ludzie lubią "wrzucać wszystkich do jednego worka". Czy słusznie?
Wiele osób napotkało taki negatywny odbiór, ja również tak miałam. Jednak z jakiegoś innego punktu myślenia oraz rozmyślań nad zrozumieniem tego stanu rzeczy, stwierdziłam że nie można się dziwić czemu świat zewnętrzny tak a nie inaczej postrzega środowisko blogerów, skoro największą hańbą w polskiej blogosferze są co poniektóre, tępe i zarazem próżne nastoletnie szafiareczki.Te dorosłe czasem też zachowują się jak bezmózgie yeti.
Tak, w końcu to napisałam i mi ulżyło.


Nigdy nie będę taką blogerką jak Ty i mądrze bloguję bo:

● mam swój rozum i umiem myśleć
● nigdy nie spamowałam i nie zamierzam robić "obs za obs", itd.
● jestem szczera do bólu - piszę to co naprawdę myślę a nie uskuteczniam wzajemnego "lizania du**" - kiedy trzeba to kulturalnie i odpowiedni skrytykuję
● nie robię żadnych wishlist (czy jak się tam to zwie) i nie żebrzę o klikania w linki aby przypodobać się chińskim firmom XYZ
● nie robię "holi" hauli by pokazać "jaka to ja nie jestem bogata i na co mnie tam nie stać" (tylko raz jeden zrobiłam post gdzie pokazałam jakie kupiłam książki i bluzkę ale to była era mojego marnego blogowania)
● nie przechwalam się na blogu moim życiem prywatnym i towarzyskim
● w du** mam hejty rozkapryszonych nastolatek i niedowartościowanych mamusiek siedzących przed komputerem
● jestem po prostu sobą
● przede wszystkim nie mam żadnego parcia na bycie fejmem w internecie (jak ponad 50% blogosfery) Jak to mówią: zera w świecie, fejmy w necie.
● nie wypisuje czegoś takiego jak: "fajny blog, wpadaj do mnie, może wspólna obserwacja?"
● zanim napiszę coś treściwego to piszę pomysł "na brudno"
● nie idę na ilość czytelników-obserwatorów bo wiem że osób nie kolekcjonuje się jak medale
● nie wstawiam na siłę postów tylko wtedy gdy ja chcę i mam coś sensownego do powiedzenia. Bo kto chce słuchać "paplaniny do du** Maryni"? Nie obchodzi mnie że ktoś ma pseudo systematyczność wstawiana postów co trzy dni lub co tydzień. Sądzę że jak kogoś naprawdę interesuje moja strona to będzie śledził ją wytrwale. Dobrym przykładem może być tu blog Zoelli (aczkolwiek do kogo ja się w ogóle porównuję?), który nie był aktywny przez dziewięć miesięcy (i nie, nie była ona przy nadziei) lub blogi z opowiadaniami, które też mają rzeszę stałych i wiernych czytelników.
● nie kradnę cudzych pomysłów jak i nazw blogów
● nie założyłam bloga po to by mieć nie wiadomo jak dużo współprac (mimo że mam już kilka na koncie)


     To tylko kilka przykładów i reguł jakich ja się trzymam. Niestety jak pewnie zauważyliście, większość jest mocno inspirowana błędami "pseudo blogerów/blogereczek". Osoby te bardzo denerwują tą normalną część internetowego społeczeństwa.

Pamiętajcie że ludzie potrafią zapominać, lecz internet nie. Dlatego warto mieć dobry start i starać się robić jak najmniej błędów.

A czy Ty jesteś choć trochę podobny/podobna do mnie?
Czy sądzisz że jesteś w porządku jako bloger?
A może to właśnie Ty jesteś jednym z tych denerwujących mnie osób?



listopada 30, 2015

"Bądź Chic"

      Poradniki o modzie - jest ich wiele w księgarniach lub w innych sklepach z książkami. Jest ich bardzo dużo, wręcz za dużo. Wszystkie zawierają niemal to samo jak np.: co zakładać do beżowych spodni oraz czy torebka typu "tote" będzie pasowała do wieczornego wyjścia.
No właśnie, ah te poradniki.
Wiele osób uważa że wydawanie takich właśnie książek stało się... nudne. Poniekąd muszę przyznać temu rację jednak z drugiej strony wciąż jest to opłacalne. Dzięki "erze blogerek modowych" poradniki te właśnie zyskały więcej popularności. Mimo wszystko książki te mają swój jakiś urok oraz swoich wiernych czytelników (można by rzec "fanów").
Do takich właśnie osób mogę się śmiało zaliczyć i chociaż wiele ludzi potocznie "rzyga tęczą" już na widok tego typu książek to ja lubię "kolekcjonować" je... Mimo że sama nie mam bladego pojęcia o modzie. A zaczęłam prowadzić tą małą kolekcję gdy na piętnaste urodziny dostałam pierwszą taka książkę.
     Była kiedyś taka książka jak "Lekcje Madame Chic" autorstwa Jennifer L. Scott. Dzisiaj więc prześwietlam Wam książkę o bardzo podobnym tytule - "Bądź Chic".
Poradnik ten powstał przy współpracy dwóch autorek: Emilie Albertini oraz Anne Humbert. Oryginalne ilustracje zawarte w książce są dziełem francuskiej blogerki Stephanie Rousseau (znanej jako ByGlam - jeszcze bardziej znanej z bloga Mademoisele Stef).
Cała książka składa się z trzech części.

Część 1: Niezbędniki
Rozdział, który dzieli się na sześć mniejszych podrozdziałów. Te podrozdziały to nic innego jak niezbędne rzeczy jakie każda kobieta winna mieć w swej szafie/garderobie (a raczej ta kobieta, która chce być modna). Od klasycznych dżinsów aż po marynarkę.

Część 2: Dodatki
Tutaj znów możemy znaleźć podrozdziały. Tak jak w tytule mamy wiele rodzai dodatków jak i rodzajów rodzai tych dodatków (tak wiem, pewnie zrobiłam błąd przy pisaniu. Wiecie... rodzaje obuwia, okularów, torebek, nakrycia głowy, itd.)

Część 3: Ostatnie rady
To jest już ostatnia jak i najkrótsza część całej książki. Tu można dowiedzieć się m.in.: o organizacji naszej garderoby, o tym jak szybko i starannie spakować się w podróż czy nawet o symbloach na metkach (oczywiście chodzi o pranie).

Plusy i minusy:
- dużym plusem w poradniku są krótkie podpowiedzi "Zrób to sama" o własnoręcznym szyciu lub przeróbkach-
- minus jest ten sam co w innych poradnikach o modzie, pisanych przez autorki z Francji (lub innych osób spoza realiów polskości) - chodzi oczywiście o ceny! Adresy modnych sklepów w Paryżu i sklepy internetowe - właśnie takie podają autorki. Jednak dużo osób szybko może odpuścić sobie notkę o tych sklepach, gdyż raczej nie każdego stać na "kamizelkę z kapturem za mniej więcej 200 euro" czy kaszmirowy sweterek powyżej 189 euro.

     Jak już wspomniałam wcześniej, wszystkie poradniki o modzie nie różnią się od siebie znacząco. Bo wszystko już było i zostało powiedziane wcześniej! Tak samo jest w przypadku "Bądź Chic". Oczywiście ilustracje nadane przez Panią Rousseau nadają tej pozycji własnego charakteru, co według mnie jest bardzo ważne, aby nie były identycznie z rysunkami z innych poradników.
W skrócie: dokładny i estetyczny wygląd graficzny.

     Ja lubię takie poradniki mimo że jest ich wiele i się za bardzo nie różnią. Przyznam że mnie ta książka zaciekawiła i jeśli chodzi o jej "tematykę modową" to została moim ulubieńcem, zaraz po "Francuskim szyku".










     Listopad był moim miesiącem książek. Tak więc ostatniego dnia listopada kończę go również moimi refleksami o wyżej wymienionej książce.
      Pozdrawiam Alexandra

listopada 16, 2015

Wielka Magia - Elizabeth Gilbert

     Czy oglądaliście może takie filmy jak "Jedz, módl się, kochaj" czy "I że cię nie opuszczę..."? Są osoby takie, które jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego że oba te kinowe hity są po prostu ekranizacją dwóch bestselerów o tych samym tytułach. Ich autorką jest Elizabeth Gilbert (kto oglądał lub czytał "Jedz,módl się, kochaj" wie dlaczego główna bohaterka nazywa się tak samo jak autorka powieści. A jeśli ktoś nie wie to już szybko sprostuje - jest to jedna i ta sama osoba).
      Po wielu wydanych książkach, które podbijały szczyty bestselerów, Pani Gilbert napisała kolejną, dość interesującą pozycję - "Wielką Magię".


" Coś dla wróżek?" - pomyślałam na początku, lecz postanowiłam przeczytać informację zawartą na odwrocie książki.
"Kolejna książka motywująca." - to była moja druga myśl.
          I tu się właśnie oszukałam!

      Książkę przeczytałam dość szybko bo w (niecały) jeden dzień. Więcej czasu na nią nie potrzeba. Jeśli mam być szczera to nie do końca spodziewałam się jej treści.
Autorka przekazała wiele krótkich historii ze swojego życia jakie zmotywowały ją i dzięki, którym jest teraz tym kim jest. Prócz tego "daje dobrego kopniaka na rozpęd" by nie stać w jednym miejscu tylko "naprawdę ogarnąć się" i kreatywnie robić coś ze swoim życiem, by dojść do konkretnych, postawionych sobie celów.
     Po przeczytaniu tej książki, tak się tym wszystkim zainteresowałam, że postanowiłam obejrzeć wykład o kreatywności, jaki dała sama Elizabeth Gilbert podczas TED Conference. Wykład znajdziecie TUTAJ.

    Jak już wspomniałam wcześniej, nie jest to zwykła "książka motywująca". Szczerze mówiąc to w ogóle nie postrzegam jej jako książki motywującej. Mimo iż osobiście zmagam się z wieloma rzeczami (a m.in.: jest to depresja) to po przeczytaniu "Wielkiej Magii" dostałam "dobrego kopa" na działanie bym mogła zrealizować wszystkie swoje założenia by robić to co chcę w życiu.
     Tylko gdzie ta tytułowa "Wielka Magia", spytanie? Odpowiedź na to pytanie zostawiam Wam byście po przeczytaniu tej własnie książki mogli przemyśleć wiele spraw oraz odpowiedzieć sobie na pytanie "Czym jest wielka magia?".




listopada 08, 2015

"Girl Online w trasie"

Witam.
     W dzisiejszym poście miałam napisać recenzję pewnej książki. Jednak takich rzeczy nie umiem pisać więc chciałabym po prostu podzielić się moimi wrażeniami po przeczytaniu powieści "Girl Online w trasie". Jeśli ktoś nie słyszał tego tytułu to jest to druga część popularnej książki "Girl Online" autorstwa słynnej brytyjskiej blogerki i youtuberki Zoe Sugg - bardziej znanej pod pseudonimem Zoella. Pierwsza część okazała się wielkim hitem i otrzymała miano bestsellera w wielu krajach. W tym tygodniu w Polsce miała miejsce premiera drugiej części.



     W "Girl Online w trasie" śledzimy dalsze losy Penny, sympatycznej szesnastolatki, która prowadzi bloga. Akcja toczy się zaraz po zakończeniu szkoły a raczej tuż po egzaminach GCSE (w angielski odpowiednik egzaminów gimnazjalnych). Jednak główna bohaterka postanowiła zawiesić już pewien etap swojego życia - Girl Online. Jednak czy aby na pewno?
Z kolei jej chłopak Noah jedzie na europejską trasę koncertową oraz zabiera Penny w podróż. I mimo wielkiej ekscytacji, tego "idealnego życia" na początku, dziewczyna znów coś stoi na przeszkodzie do szczęścia: gubi telefon, zostaje nękana przez zazdrosne "faneczki", Noah jest w większości czasu zajęty karierą. Przede wszystkim zawieszenie bloga oraz tęsknota za stroną bardzo jej daje o sobie znać. Na pewno nie zabraknie starych bohaterów z pierwszej części jak również zupełnie nowych (np. Leah).

W książce Zoe porusza wiele tematów związanych z problemami nastolatków takich jak na przykład akceptacja samego siebie (co można już było znaczniej zauważyć w tej części u Penny). Również zauważyłam wiele cech podobnych do samej autorki (kto regularnie ogląda Zoe ten na pewno też je dostrzeże). Treść sama w sobie jest bardzo przyjemna więc książkę się bardzo lekko czyta. Mimo że jest to książka, którą czytają głównie nastolatki to polecam ją również innym osobom. Osobiście uważam że jeśli chodzi książki to kategoria wiekowa jest mało ważna.
Podczas czytania mogłam przeżyć niezłą huśtawkę nastrojów (były wątki romantyczne, smutne jak i zarazem całkiem zabawne). Mimo iż myślałam że zakończenie jest dość przewidywalne to bardzo się pomyliłam. Mogę jedynie domyślać się go i czekać czy Zoella nie ma w planach następnej części.

Z graficznego punku widzenia okładki obu części są do siebie bardzo podobne. Mimo że nie posiadam pierwszej części to i tak już miałam z nią styczność. W "(...) w trasie" można zauważyć kolejną wspólną rzecz jaką mają Penny i Zoella - jest to miasto Brighton.

Jeśli chodzi o mój egzemplarz tej powieści to jest on recenzencki, lecz mało różni się od gotowej książki. W oryginale (po angielsku) książkę wydało wydawnictwo Penguin a za czytanie tej powieści w Polsce możemy podziękować śmiało wydawnictwu Insignis.

A czy ktoś z Was już czytał tą książkę? Jeśli tak to co chciałabym poznać Wasze zdanie na jej temat.
A jeśli ktoś jej jeszcze nie czytał to naprawdę ją polecam.



listopada 01, 2015

Rzeczy ważne i ważniejsze

     1 listopada, pierwszy dzień wielkich zmian. Wkurwienie na maksa - oto emocje jakie targały mną w ostatnim czasie. I możecie teraz pisać z wielkim bulwersem "jak ja śmiałam użyć takiego słownictwa". Ano, śmiałam.
     Jak pewnie wiecie (Ci co znają i czytają tą stronę) nazwa mojego bloga była na samym początku inna: ladyfashworld. Chciałam robić coś o modzie (no ale i tak się to zmieniło i kategoria została inna). Starą nazwę wymyślił mój chłopak i mimo że z początku nie byłam do niej przekonana to z czasem mi się spodobała. I tak właśnie powstała pierwsza nazwa TEJ oto strony.

I kiedy już wszystko "cacy", dostrzegłam coś bardzo mnie zaniepokoiło. Po roku czasu istnienia bloga, znalazłam (aż) pięć innych blogów - praktycznie były one bardzo przybliżone nazwą do mojej strony. "Plagiat" również dostrzegło kilku moich czytelników, którzy mnie szybko (dziękuję) poinformowało o takowych stronach. Okazało się że ów blogi były prowadzone przez "gimby" a "wiek ich blogów" nie przekraczał nawet miesiąca lub tygodnia (!). Po nieudanej próbie skontaktowania się z autorkami (w celu jakiegoś wspólnego rozwiązania zaistniałej sytuacji) podjęłam inny krok działania - zmiana nazwy mojej strony,




Tak oto spersonalizowałam bloga na swoje prawdziwe imię i nazwisko i w ten właśnie sposób nazwa jest Alexa Mariani. W moich dokumentach jestem Alexandrą przez x, gdyż w połowie jestem narodowości francuskiej. Uznałam więc że skrócenie do "Alexy" jak najbardziej mi pasuje. Ale nie wiem czy tylko ja mam takiego pecha czy to tylko zbieżność czasu, inne "Alexy" zaczęły wyrastać z pod ziemi (internetowej) jak grzyby po deszczu. Plus ten sam szablon - wiem że jest on pobrany z themexpose i wielu ludzi go ma ale można przecież zmienić jego wygląd, wykazać się własną kreatywnością lecz żeby co do milimetra wszystko (prócz linków) było zrobione w ten sam sposób?
Dziwny zbieg okoliczności (tym bardziej że autoreczki z imieniem Oli nie miały nic wspólnego.


Dlaczego w poszukiwaniu TEJ IDEALNEJ nazwy ludzie robią takie rzeczy? Czemu odrobinę nie ruszą własną głową? Jeżeli naprawdę ktoś zaczyna przygodę z prowadzeniem własnej strony (zwłaszcza bardzo, za-młode osoby), powinien wpierw samemu zastanowić się nad jej nazwą a następnie (przede wszystkim) sprawdzić w sieci czy kiedyś już nie pojawił się ten sam pomysł.



     Nie tylko ja mam takie przykrości, ze strony osób blogujących. Na świecie jest pełno ludzi, którzy kradną coś innym autorom, np: grafikę, zdjęcia "własnej faciaty" czy gotowy tekst (akcja kopiuj-wklej). Bardzo ciekawym przykładem jest przykład 13-latki, która w większości "ściągnęła" tekst z opowiadania, bloga, innej osoby a mianowicie studentki, W ten właśnie sposób dziecko wydało książkę, mimo nieświadomości prawdziwej autorki. artykuł znajdziecie tutaj.


października 29, 2015

Dlaczego Halloween w Polsce nigdy nie będzie takie same jak na zachodzie?

     Od dawien dawna różne kultury i ich obrzędy wędrowały po świecie, z kraju do kraju, ucząc tym samym (przekazywać) innych ludzi swoich tradycji. W Polsce również możemy zauważyć "obchodzenie świąt", wychodzących się z innych innych krajów. Mogę tu śmiało wymienić takie przykłady jak: Walentynki (Wielka Brytania), Dzień św.Patryka (Irlandia) czy Halloween (U.S.A.).
I właśnie o tym ostatnim przykładnie, chciałabym się z Wami podzielić moimi refleksjami.



     W Polsce Halloween stało się bardzo popularne w latach 90-tych, mimo wielkiego szumu i licznych "strasznych" promocji w sklepach to... nic praktycznie się nie dzieje. Zabawy Halloweenowe przyjmowane są niechętnie a nawet postrzegane są bardzo krytycznie. Dla wielu polaków taka zabawa jest bardzo kontrowersyjna albo prościej, uważana jest za przejaw herezji. Kościół boi się że to zdetronizuje Dzień Zaduszny. Ale przecież zero w tym prawdy więc tak oto mamy kolejną fanaberię kościoła. No, ale to Polska więc co się dziwić? Mówią że w Polsce liczy się tylko dzień Wszystkich Świętych i że to powinno być najważniejsze a nie pogańskie zabawy Halloweenowe. Bo to takie Amerykańskie? Ale burgery z McDonaldsa czy inne jedzenie z fast foodów to chętnie jedzą (aż im się uszy trzęsą)... Dlatego nigdy tego typu "święta" nie będę wyglądały "kolorowo" jak ich zagraniczne odpowiedniki. Tylko czemu nie dać szansy tym, którzy to lubią? To że ktoś nie "obchodzi" Halloween to nie znaczy że trzeba się innych czepiać. I tu nie chodzi o to czy ktoś jest wierzący czy nie.
     Mimo wszystko w wielu szkołach w Polsce organizowane są zabawy dla dzieci, w klubach są liczne imprezy lub dorośli sami urządzają domówki, są koncerty lub inne podobne imprezy tematyczne.
Dla wielu młodych osób jest to po prostu niewinna zabawa.
     Gdy przez jakiś czas mieszkałam w Anglii, często widziałam poprzebierane dzieci jak i dorosłych, którzy brali udział w słynnej grze "Cukierek albo psikus" czy inne zabawy Halloweenowe. To naprawdę wyglądało uroczo i zabawnie. Lecz czy w przyszłości inne pokolenia będą mogły "bawić się" tak samo w Polsce? Miejmy taką nadzieję.
Mimo iż takie gry nie są zakazane w Polsce to jednak wielu polaków nie jest miło nastawionych do osób, które się przebierają w ten dzień i "bawią się" (nie zważając czy to dziecko czy też dorosły człowiek). Jest jednak wiele osób, które rozumieją potrzebę innych na takie szaleństwo raz do roku.
Lecz nigdy nie będzie to samo co w tych wszystkich amerykańskich filmach gdzie widać "TĄ  halloweenową zabawę".
      Gdzie w tym wszystkim czas na "prawdziwe polskie" święto zmarłych? Mowa oczywiście o jeżdżeniu na groby. Ja osobiście nie lubię w TEN dzień jeździć na cmentarz, ponieważ uważam że nie tylko ten dzień jest od tego. Warto pamiętać o zmarłych w inne dni w roku a nie przypominać sobie o nich dopiero teraz i jechać, zapalić znicz.
     Ja w tym roku nie mam planów jeszcze na obchodzenie Halloween. Myślę że wszystko będzie spontaniczne. Jeżeli nie macie pomysłów na swój niecodzienny ubiór (zwłaszcza dziewczyny) to może uda mi się Was jakoś zainspirować, by w jakiś prosty sposób straszno-śmiesznie się ucharakteryzować (jak nie w roku to może w następnym).



Halloween 2012


października 21, 2015

My 23rd Birthady




      Gdy czytam czyjeś posty urodzinowe to praktycznie jest na nich coś w stylu:  ‘Ojej wczoraj były moje słodkie urodzinki i dostałam masę prezentów od rodzinki i moich „psiapsi”, tort był taki piękny” itd.

    To na innych blogach, nie u mnie. Do rzeczy....

października 09, 2015

Miasto moje a w nim...

     Warszawa, stolica Polski. Miasto w którym się urodziłam. Ogromne miasto pełne wielkich brzydkich biurowców. Miasto do którego przyjeżdżają i zjeżdżają się ludzie z różnych stron Polski (jak i świata).
Warszawa to wciąż miasto, które się rozwija i w której ludzie sami się rozwijają. Miasto wielkich zmian.
     Jeżeli myślisz że będę się "jarała" Wawą to jesteś w dużym błędzie. Szczerze mówiąc to "rzygam" nią. Niby stolica Polski ale muszę stwierdzić że jest wiele ciekawszych miast w „naszym kraju”. Nie mogę sobie darować ile to rzeczy godnych uwagi zostało w tym mieście zburzonych, gdyż inwestorzy postanowili wybudować sobie biurowce od których jest od.... Aż za dużo moim zdaniem.
A jeszcze ponad 20 lat temu (i jeszcze więcej) Warszawa była inna.
 I dziś właśnie mam dla Ciebie, czytelniku, inne spojrzenie na stolicę. Nie będą to słit focie z pod Złotych Kutasów-Tarasów czy z pod Poniata. Nie znajdziesz tu zdjęć PKiN lub starówki.
A może zechcesz nieco cofnąć się w przeszłość?


Prudential

     Jeden z tych wieżowców, który przetrwał II wojnę światową. I pomyśleć iż miał tylko 16 pięter to w latach 30-stych był drugim najwyższym budynkiem w Europie. Ciekawostką jaką mogę zdradzić jest fakt że był to jedyny ocalały budynek, w którym znaleziono pocisk po dziale samobieżnym (pocisk taki był wielkości np. skrzyni).
Obecnie jest w trakcie remontu, który nie wiadomo ile ma się ciągnąć.





PAST

     Z wyglądu nieco przypomina zamkową wieżę.  Wybudowany jeszcze przed I wojną światową, był miejscem wielu walk w czasie powstania warszawskiego. Dziś odremontowany, mieści się w nim wiele firm prywatnych, restauracja, księgarnia warszawska i różne związki np. kombatantów.







Skrzyżowanie ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej

     Pamiętam jak jeszcze rok temu jadłam hamburgera w Macu na Świętokrzyskiej. Dziś jest już to historia. W 1992 roku właśnie tam otworzono pierwszego McDonaldsa w Polsce a uroczystą wstęgę przecinał sam Jacek Kuroń. No ale to nie pierwszy i zapewne nie ostatni zamknięty fastfood – czy ktoś jeszcze pamięta McDonaldsa w Smyku?
    Prócz tego był również tam również popularny w czasach PRL-u dom handlowy Sezam (otwarty pod koniec lat 60-tych). Niestety z biegiem czasu już nie przychodziły tam tłumy. Dziś nie ma po nim śladu. W przeciągu lat ma tam powstać zupełnie nowy budynek (znany jako Centrum Marszałkowska lub Nowy Sezam). Natomiast „Stary Sezam” ma ponoć trafić do Miasteczka Wilanów.










Emilka

    Pawilon meblowy Emlia – to właśnie tam mama kupiła mi pierwsze biurko.
Jeden z  niedocenionych (wg mnie) budynków z czasów PRL-u, został wpisany do gminnej ewidencji zabytków. I był to wielki skandal bo budynek stał się zabytkiem bez wiedzy inwestora. Jak szybko się Emilka stała się zabytkiem, tak jeszcze szybciej odebrano jej ten status.
     Dziś na jakiś czas w budynku mieści się Muzeum Sztuki Nowoczesnej (które ma zostać przeniesione na plac defilad – ale to już inna historia.
Jak głosi legenda, budynek ma zostać zburzony (mimo że ma łączenia z budynkiem mieszkalnym, mieszczącym się za nim) i w zamian ma stanąć tam kolejny wieżowiec.









Murale z Targowej
     Na Warszawskiej Pradze mimo lat,  można zobaczyć jeszcze reklamy namalowane na budynkach. Zapomniane, wyblakłe, jednak wiele z nich „trzyma się całkiem nieźle”.
Jedni mówią że szpecą a inni że zdobią.






Muzeum Neonów

     Jedno z moim ulubionych miejsc kultury i sztuki, mieści się na Warszawskiej Pradze a dokładniej na terenie Soho Factory. Znajdują się tam różne neony–reklamy z minionej epoki. Również tam można znaleźć neon z „Emilki”.








A Ty co sądzisz o tych miejscach?


Wszystkie zdjęcia przeze mnie podpisane są zupełnie moim autorstwem (tak chciało mi się biegać po Warszawie). Wszystkie zdjęcia archiwalne jak i plany nowych budynków są pobrane z wyszukiwarki google.





września 26, 2015

Blogger a blogger czyli różnice między blogerami

      Dorosłych blogerów denerwują zachowania i sposób pisania „małolatów-blogerów”. I odwrotnie.
Dlaczego tak się dzieję? Każdy z nich „piszę” do zupełnie innych ludzi jak i broni za wszelką cenę swoich racji. Jednak co ich łączy na pewno? Chęć prowadzenia bloga.

września 16, 2015

16.09.2015



    Czy tylko mi zdarza się mieć totalną pustkę w głowie? Brak pomysłu na nowy post? Zero inspiracji?
Na pewno nie! Jak już kiedyś udało mi się wspomnieć że nie warto wstawiać postów na siłę. Dalej podtrzymuję tą tezę jednak mam pomysł jak rozwiązać sprawę z brakiem tematów.
Copyright © 2014 Amastria , Blogger