listopada 30, 2015

"Bądź Chic"

      Poradniki o modzie - jest ich wiele w księgarniach lub w innych sklepach z książkami. Jest ich bardzo dużo, wręcz za dużo. Wszystkie zawierają niemal to samo jak np.: co zakładać do beżowych spodni oraz czy torebka typu "tote" będzie pasowała do wieczornego wyjścia.
No właśnie, ah te poradniki.
Wiele osób uważa że wydawanie takich właśnie książek stało się... nudne. Poniekąd muszę przyznać temu rację jednak z drugiej strony wciąż jest to opłacalne. Dzięki "erze blogerek modowych" poradniki te właśnie zyskały więcej popularności. Mimo wszystko książki te mają swój jakiś urok oraz swoich wiernych czytelników (można by rzec "fanów").
Do takich właśnie osób mogę się śmiało zaliczyć i chociaż wiele ludzi potocznie "rzyga tęczą" już na widok tego typu książek to ja lubię "kolekcjonować" je... Mimo że sama nie mam bladego pojęcia o modzie. A zaczęłam prowadzić tą małą kolekcję gdy na piętnaste urodziny dostałam pierwszą taka książkę.
     Była kiedyś taka książka jak "Lekcje Madame Chic" autorstwa Jennifer L. Scott. Dzisiaj więc prześwietlam Wam książkę o bardzo podobnym tytule - "Bądź Chic".
Poradnik ten powstał przy współpracy dwóch autorek: Emilie Albertini oraz Anne Humbert. Oryginalne ilustracje zawarte w książce są dziełem francuskiej blogerki Stephanie Rousseau (znanej jako ByGlam - jeszcze bardziej znanej z bloga Mademoisele Stef).
Cała książka składa się z trzech części.

Część 1: Niezbędniki
Rozdział, który dzieli się na sześć mniejszych podrozdziałów. Te podrozdziały to nic innego jak niezbędne rzeczy jakie każda kobieta winna mieć w swej szafie/garderobie (a raczej ta kobieta, która chce być modna). Od klasycznych dżinsów aż po marynarkę.

Część 2: Dodatki
Tutaj znów możemy znaleźć podrozdziały. Tak jak w tytule mamy wiele rodzai dodatków jak i rodzajów rodzai tych dodatków (tak wiem, pewnie zrobiłam błąd przy pisaniu. Wiecie... rodzaje obuwia, okularów, torebek, nakrycia głowy, itd.)

Część 3: Ostatnie rady
To jest już ostatnia jak i najkrótsza część całej książki. Tu można dowiedzieć się m.in.: o organizacji naszej garderoby, o tym jak szybko i starannie spakować się w podróż czy nawet o symbloach na metkach (oczywiście chodzi o pranie).

Plusy i minusy:
- dużym plusem w poradniku są krótkie podpowiedzi "Zrób to sama" o własnoręcznym szyciu lub przeróbkach-
- minus jest ten sam co w innych poradnikach o modzie, pisanych przez autorki z Francji (lub innych osób spoza realiów polskości) - chodzi oczywiście o ceny! Adresy modnych sklepów w Paryżu i sklepy internetowe - właśnie takie podają autorki. Jednak dużo osób szybko może odpuścić sobie notkę o tych sklepach, gdyż raczej nie każdego stać na "kamizelkę z kapturem za mniej więcej 200 euro" czy kaszmirowy sweterek powyżej 189 euro.

     Jak już wspomniałam wcześniej, wszystkie poradniki o modzie nie różnią się od siebie znacząco. Bo wszystko już było i zostało powiedziane wcześniej! Tak samo jest w przypadku "Bądź Chic". Oczywiście ilustracje nadane przez Panią Rousseau nadają tej pozycji własnego charakteru, co według mnie jest bardzo ważne, aby nie były identycznie z rysunkami z innych poradników.
W skrócie: dokładny i estetyczny wygląd graficzny.

     Ja lubię takie poradniki mimo że jest ich wiele i się za bardzo nie różnią. Przyznam że mnie ta książka zaciekawiła i jeśli chodzi o jej "tematykę modową" to została moim ulubieńcem, zaraz po "Francuskim szyku".










     Listopad był moim miesiącem książek. Tak więc ostatniego dnia listopada kończę go również moimi refleksami o wyżej wymienionej książce.
      Pozdrawiam Alexandra

listopada 16, 2015

Wielka Magia - Elizabeth Gilbert

     Czy oglądaliście może takie filmy jak "Jedz, módl się, kochaj" czy "I że cię nie opuszczę..."? Są osoby takie, które jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego że oba te kinowe hity są po prostu ekranizacją dwóch bestselerów o tych samym tytułach. Ich autorką jest Elizabeth Gilbert (kto oglądał lub czytał "Jedz,módl się, kochaj" wie dlaczego główna bohaterka nazywa się tak samo jak autorka powieści. A jeśli ktoś nie wie to już szybko sprostuje - jest to jedna i ta sama osoba).
      Po wielu wydanych książkach, które podbijały szczyty bestselerów, Pani Gilbert napisała kolejną, dość interesującą pozycję - "Wielką Magię".


" Coś dla wróżek?" - pomyślałam na początku, lecz postanowiłam przeczytać informację zawartą na odwrocie książki.
"Kolejna książka motywująca." - to była moja druga myśl.
          I tu się właśnie oszukałam!

      Książkę przeczytałam dość szybko bo w (niecały) jeden dzień. Więcej czasu na nią nie potrzeba. Jeśli mam być szczera to nie do końca spodziewałam się jej treści.
Autorka przekazała wiele krótkich historii ze swojego życia jakie zmotywowały ją i dzięki, którym jest teraz tym kim jest. Prócz tego "daje dobrego kopniaka na rozpęd" by nie stać w jednym miejscu tylko "naprawdę ogarnąć się" i kreatywnie robić coś ze swoim życiem, by dojść do konkretnych, postawionych sobie celów.
     Po przeczytaniu tej książki, tak się tym wszystkim zainteresowałam, że postanowiłam obejrzeć wykład o kreatywności, jaki dała sama Elizabeth Gilbert podczas TED Conference. Wykład znajdziecie TUTAJ.

    Jak już wspomniałam wcześniej, nie jest to zwykła "książka motywująca". Szczerze mówiąc to w ogóle nie postrzegam jej jako książki motywującej. Mimo iż osobiście zmagam się z wieloma rzeczami (a m.in.: jest to depresja) to po przeczytaniu "Wielkiej Magii" dostałam "dobrego kopa" na działanie bym mogła zrealizować wszystkie swoje założenia by robić to co chcę w życiu.
     Tylko gdzie ta tytułowa "Wielka Magia", spytanie? Odpowiedź na to pytanie zostawiam Wam byście po przeczytaniu tej własnie książki mogli przemyśleć wiele spraw oraz odpowiedzieć sobie na pytanie "Czym jest wielka magia?".




listopada 08, 2015

"Girl Online w trasie"

Witam.
     W dzisiejszym poście miałam napisać recenzję pewnej książki. Jednak takich rzeczy nie umiem pisać więc chciałabym po prostu podzielić się moimi wrażeniami po przeczytaniu powieści "Girl Online w trasie". Jeśli ktoś nie słyszał tego tytułu to jest to druga część popularnej książki "Girl Online" autorstwa słynnej brytyjskiej blogerki i youtuberki Zoe Sugg - bardziej znanej pod pseudonimem Zoella. Pierwsza część okazała się wielkim hitem i otrzymała miano bestsellera w wielu krajach. W tym tygodniu w Polsce miała miejsce premiera drugiej części.



     W "Girl Online w trasie" śledzimy dalsze losy Penny, sympatycznej szesnastolatki, która prowadzi bloga. Akcja toczy się zaraz po zakończeniu szkoły a raczej tuż po egzaminach GCSE (w angielski odpowiednik egzaminów gimnazjalnych). Jednak główna bohaterka postanowiła zawiesić już pewien etap swojego życia - Girl Online. Jednak czy aby na pewno?
Z kolei jej chłopak Noah jedzie na europejską trasę koncertową oraz zabiera Penny w podróż. I mimo wielkiej ekscytacji, tego "idealnego życia" na początku, dziewczyna znów coś stoi na przeszkodzie do szczęścia: gubi telefon, zostaje nękana przez zazdrosne "faneczki", Noah jest w większości czasu zajęty karierą. Przede wszystkim zawieszenie bloga oraz tęsknota za stroną bardzo jej daje o sobie znać. Na pewno nie zabraknie starych bohaterów z pierwszej części jak również zupełnie nowych (np. Leah).

W książce Zoe porusza wiele tematów związanych z problemami nastolatków takich jak na przykład akceptacja samego siebie (co można już było znaczniej zauważyć w tej części u Penny). Również zauważyłam wiele cech podobnych do samej autorki (kto regularnie ogląda Zoe ten na pewno też je dostrzeże). Treść sama w sobie jest bardzo przyjemna więc książkę się bardzo lekko czyta. Mimo że jest to książka, którą czytają głównie nastolatki to polecam ją również innym osobom. Osobiście uważam że jeśli chodzi książki to kategoria wiekowa jest mało ważna.
Podczas czytania mogłam przeżyć niezłą huśtawkę nastrojów (były wątki romantyczne, smutne jak i zarazem całkiem zabawne). Mimo iż myślałam że zakończenie jest dość przewidywalne to bardzo się pomyliłam. Mogę jedynie domyślać się go i czekać czy Zoella nie ma w planach następnej części.

Z graficznego punku widzenia okładki obu części są do siebie bardzo podobne. Mimo że nie posiadam pierwszej części to i tak już miałam z nią styczność. W "(...) w trasie" można zauważyć kolejną wspólną rzecz jaką mają Penny i Zoella - jest to miasto Brighton.

Jeśli chodzi o mój egzemplarz tej powieści to jest on recenzencki, lecz mało różni się od gotowej książki. W oryginale (po angielsku) książkę wydało wydawnictwo Penguin a za czytanie tej powieści w Polsce możemy podziękować śmiało wydawnictwu Insignis.

A czy ktoś z Was już czytał tą książkę? Jeśli tak to co chciałabym poznać Wasze zdanie na jej temat.
A jeśli ktoś jej jeszcze nie czytał to naprawdę ją polecam.



listopada 01, 2015

Rzeczy ważne i ważniejsze

     1 listopada, pierwszy dzień wielkich zmian. Wkurwienie na maksa - oto emocje jakie targały mną w ostatnim czasie. I możecie teraz pisać z wielkim bulwersem "jak ja śmiałam użyć takiego słownictwa". Ano, śmiałam.
     Jak pewnie wiecie (Ci co znają i czytają tą stronę) nazwa mojego bloga była na samym początku inna: ladyfashworld. Chciałam robić coś o modzie (no ale i tak się to zmieniło i kategoria została inna). Starą nazwę wymyślił mój chłopak i mimo że z początku nie byłam do niej przekonana to z czasem mi się spodobała. I tak właśnie powstała pierwsza nazwa TEJ oto strony.

I kiedy już wszystko "cacy", dostrzegłam coś bardzo mnie zaniepokoiło. Po roku czasu istnienia bloga, znalazłam (aż) pięć innych blogów - praktycznie były one bardzo przybliżone nazwą do mojej strony. "Plagiat" również dostrzegło kilku moich czytelników, którzy mnie szybko (dziękuję) poinformowało o takowych stronach. Okazało się że ów blogi były prowadzone przez "gimby" a "wiek ich blogów" nie przekraczał nawet miesiąca lub tygodnia (!). Po nieudanej próbie skontaktowania się z autorkami (w celu jakiegoś wspólnego rozwiązania zaistniałej sytuacji) podjęłam inny krok działania - zmiana nazwy mojej strony,




Tak oto spersonalizowałam bloga na swoje prawdziwe imię i nazwisko i w ten właśnie sposób nazwa jest Alexa Mariani. W moich dokumentach jestem Alexandrą przez x, gdyż w połowie jestem narodowości francuskiej. Uznałam więc że skrócenie do "Alexy" jak najbardziej mi pasuje. Ale nie wiem czy tylko ja mam takiego pecha czy to tylko zbieżność czasu, inne "Alexy" zaczęły wyrastać z pod ziemi (internetowej) jak grzyby po deszczu. Plus ten sam szablon - wiem że jest on pobrany z themexpose i wielu ludzi go ma ale można przecież zmienić jego wygląd, wykazać się własną kreatywnością lecz żeby co do milimetra wszystko (prócz linków) było zrobione w ten sam sposób?
Dziwny zbieg okoliczności (tym bardziej że autoreczki z imieniem Oli nie miały nic wspólnego.


Dlaczego w poszukiwaniu TEJ IDEALNEJ nazwy ludzie robią takie rzeczy? Czemu odrobinę nie ruszą własną głową? Jeżeli naprawdę ktoś zaczyna przygodę z prowadzeniem własnej strony (zwłaszcza bardzo, za-młode osoby), powinien wpierw samemu zastanowić się nad jej nazwą a następnie (przede wszystkim) sprawdzić w sieci czy kiedyś już nie pojawił się ten sam pomysł.



     Nie tylko ja mam takie przykrości, ze strony osób blogujących. Na świecie jest pełno ludzi, którzy kradną coś innym autorom, np: grafikę, zdjęcia "własnej faciaty" czy gotowy tekst (akcja kopiuj-wklej). Bardzo ciekawym przykładem jest przykład 13-latki, która w większości "ściągnęła" tekst z opowiadania, bloga, innej osoby a mianowicie studentki, W ten właśnie sposób dziecko wydało książkę, mimo nieświadomości prawdziwej autorki. artykuł znajdziecie tutaj.


Copyright © 2014 Amastria , Blogger