No i mój blog właśnie skończył pierwszy roczek. Dokładnie rok temu
założyłam tego pseudo "modowego" bloga, który okazał się bardziej
lifestylowym. Jestem bardzo szczęśliwa że udało mi się wytrwać z tą stroną aż
tak długo, gdyż zapowiadało się nieciekawie.
Ale to nie jedyne urodziny jakie są dzisiaj obchodzone, ponieważ 28 maj to
również urodziny mojej najmłodszej siostrzyczki – Corinne. W ogóle dopiero
dzisiaj zdałam sobie sprawę że moja strona powstała w jej urodziny i to całkiem
przypadkiem. Wspaniały zbieg okoliczności, nieprawdaż?
Tak naprawdę są trzy siostry: ja, Nicole (pieszczotliwie nazywana
Byzią) i Corinne (na którą mówimy po prostu Corisia). Jak ja się cieszę że mam
takie malutkie siostrzyczki. Cudownie jest być starszą siostrą, nie pozostaje
mi nic innego jak podziękować mojej mamie za tak wspaniałe małe szatany.
Ale powróćmy już do tematu bloga.
Pierwsza rocznica. Wiadomo że miałam te swoje wzloty i upadki.. Na wielu
blogach widziałam wiele "urodzinowych" postów. Nie będę prosić o
klikanie jakiś głupich ciuszków, nie zrobię konkursu, czy jakiegoś tam
żiwenłeja... I jeśli sądzisz że będę się jarać jaki to mój blog jest oh ah i
eh… To jesteś w błędzie.
Chciałabym się podzielić z Tobą drogi czytelniku/czytelniczko moimi
refleksjami na temat blogowania. Chociaż w sumie opowiem Wam o tym co mi nie
pasuje i denerwuje w tej całej „blogosferze”.
Zacznijmy od samego początku...
Pierwszego bloga założyłam dziesięć lat temu. Wtedy "modne" było
zakładanie takich stron w serwisie Onet.pl. Wiele moich rówieśniczek pisało
wtedy opowiadania, najczęściej były to fanfiki. Wówczas nastolatki nie myślały
by zostać blogerkami pseudo "modowymi".
Nie chciałam wyróżniać się z tłumu. Postanowiłam również pisać fanficka.
I wtedy właśnie się zaczęło. Wiele osób (głównie dziewczyn) robiło wtedy
nagłówki, banery, szablony i inne takie duperele. Tylko jak wtedy "płaciło
się" za taki dodatek? Promowaniem?
Nie! Otóż komentarzem, który przykładowo wyglądał tak:
Komentarz za baner (np. Koszt 10 kom.)
1/1
1/2
1/3
1/4
1/5
(I
tak dalej póki nie będzie 1/10)
Żałosne, prawda? No cóż taki był klimat. Sama wiele razy tak robiłam ale
czy człowiek nie uczy się na własnych błędach. Jak wtedy wyglądały blogi? Wiele
nastoletnich blogerek miało na swoich stronach wiele misiów pysiów czy inne
różowe, brokatowe dodatki. Było to kiczowate fakt jednak widać było że nie
przejmują się opinią krytyków. Nie mówię że to było słuszne czy coś... Z takimi
blogami miałam do czynienia. Mój pierwszy blog był czarny z czerwonymi
akcentami.
Tak było dekadę gdy sama miałam lat trzynaście.
Spójrzmy na to w świetle rzeczywistym.
Teraz blogi obecnych trzynastek wcale nie różnią się za bardzo. Wszystkie
są prawie takie same. Oczywiście rozumiem - inne czasy. Szablon musi być jasny,
strona przejrzysta, nie może być za dużo naćkane. OK!
Nie ma do czego się przyczepić a jednak...
Chodzi o komentowanie, które jest jeszcze bardziej żałosne niż wtedy.
Gdy ja widzę jak co druga nastoletnia blogerka błaga wręcz o "obs za
obs" czy klikanie czegoś tam to mnie krew zalewa. Wręcz mam ochotę
strzelić sobie kulkę w łeb. A ostatnio nawet spotkałam się z nowym zjawiskiem
licytacji czyli „oddawania szczerych komentarzy”. Wczoraj przeczytałam
wypowiedź jakiejś „nastki” że takie żebranie o obserwatorów na początek kariery
pisarza blogowego jest wręcz wskazane i to jest dobry start.
Że co proszę? – pomyślałam oburzona.
Jak dla mnie to nic innego jak: puste obserwacje = pusty bloger.
Nawet jak ja sama czy ktoś inny napisze komentarz z serca i wstawi swój
link do bloga to ja osobiście przeczytam i sama ocenię czy warto się wypowiadać
na temat czy też nie. Nic na siłę nie piszę jeżeli coś mnie nie zaciekawi (a
takich stron jest wiele).
Ale błagam... Licytować się o publikę? To już przesada! Raczej jestem
zdania że to nie liczba obserwacji czyni nas blogerami lecz to jak piszemy, czy
jak podchodzimy do tego wszystkiego.
Zauważyłam również że wiele nastolatek chce dorównać tym znanym lub innym
dorosłym "fashion blogerkom", mimo iż nie mają pojęcia o modzie.
(Chociaż zauważyłam że wiele blogerek dorosłych też zaczyna głupieć.)
Opowiem Ci teraz pewną historię,
Natknęłam się kiedyś na stronę pewnej czternastolatki. Jestem w jednej z
tych grupek na Facebooku, gdzie autorzy promują swoje strony.
Technicznie strona była bardzo dobrze zrobiona, zdjęcia również tak samo
PROFESZIONAL. Spodobał mi się. Więc co było nie tak? Zaintrygował mnie jeden post. Owa dziewczynka miała za
wysokie szpilki, widać że na nią za duże. O zbyt przesadnie umalowanych ustach
na czerwono już nie wspomnę. Ups! Według mnie wyglądała jak taka
"stara-malutka". A ja nie lubię gdy małolatki ubierają się na stare
dewotki. Skoro są młode to niech cieszą się ze swojego wyglądu a nie robią się
na „stare pudernice”.
Przeczytałam komentarze, wszyscy zachwycali się jej wyglądem. Jednak ja
byłam wyjątkiem.
W jak najbardziej uprzejmy sposób napisałam że stylizacja nie trafiła w mój
gust i żeby następnym razem nie zakładała za dużych na siebie butów. Poza tym
sądzę że gimnazjalistki powinny dać sobie na wstrzymanie z obcasami. Przecież
na wszystko z czasem przyjdzie pora.
Po opublikowanym komentarzy spotkałam z falą oburzenia. Nie tylko ze strony
samej autorki lecz również od jej pseudo faneczek. Dziewczynki nie oszczędzały
w bluźnierstwach. Czy one nie słyszały że każdy ma prawo do własnego zdania?
Byłam w szoku jak bardzo młode osoby, potocznie nazywane „gimbami”, nie
potrafią odebrać krytyki. I nie mówię tu o obrażaniu innych.
A skoro już chcemy zaistnieć w sieci powinniśmy umieć ją przyjąć a nie
tylko zbierać same pochwały. Ja bardzo chętnie czytam gdy ktoś ma do mnie
"jakieś ale". Wiem co wtedy jest nie tak i co mogę zmienić by było
następnym razem lepiej. A jak ktoś już mnie bardzo obrazi… Raczej mam to
totalnie w… No wiesz,
Mimo iż wiem że nie wszyscy są tacy sami to jednak stwierdzam, że niektóre
nastolatki powinny dać sobie na wstrzymanie z tym całym blogowaniem. Nie
rozumiem jak ktoś opisuje swojego bloga „ piszę o wszystkim”, można pisać w
różnych dziedzinach, to się wtedy nazywa lifestyle. Ale nie istnieje coś takiego jak pojęcie
"pisać o wszystkim". Czy o pójściu za potrzebą do toalety też będą
pisać?
Ostatnio
spotkałam się z określeniem że tylko fajne blogerki posiadają coś takiego jak
Snapchat. Przeczytałam to u pewnej autorki bloga. Oczywiście reklamowała się w
grupce więc wymieniłam z nią parę zdań, jednak jajko chciało być mądrzejsze od
kury.
Czy naprawdę
w tych czasach posiadanie jakiś durnych aplikacji mówi że jesteśmy „fajni”? Mnie
nazwano głupim staruchem za takie poglądy. No trudno.
Wróćmy do prowadzenia blogów „fashion”.
Jest różnica miedzy posiadaniem bloga o modzie a bycie blogerem w tej
dziedzinie. Ja tam nie uważam się za jakiegoś eksperta w tym, wszak moje
stylizacje są marne, jednak... Moim skromnym zdaniem nie trzeba być zapraszanym
na rożne pokazy niczym znane blogerki (nazwisk nie wymienię bo chyba wszyscy wiemy
o kogo chodzi) by znać się na rzeczy. Lecz kim ja jestem skoro nie pojawiam się
na pokazach mody? Dla tych „znanych szafiarek” pewnie nikim. I dobrze! Wolę być
zwykłym śmiertelnikiem niż tępą celebrytką.
Często jest używane pojęcie "hejt". Prawda jest taka że to
określenie to nic innego jak negatywna opinia typu: to mi się nie podoba, nie
lubię tego, itd. Oczywiście twórcy owego określenia to ludzie którzy nie
potrafią zrozumieć tego i dla nich nie istnieje możliwość że komuś coś może się
nie podobać. Dla wszystkich wszystko musi być cacy i koniec kropka. A
jak ktoś nas krytykuje (nawet w sposób kulturalny, bez przekleńst) to już jest
hejterem. Ludzie serio?
Kiedyś jedna z TYCH ZNANYCH blogerek napisała że hejterzy mają brzydkie
twarze.
Skąd, pytam się, ona wzięła to stwierdzenie? Nie istnieją piękne/brzydkie
osoby tylko charaktery jakie ludzie kształtują. A prawda jest taka że w naszych
czasach społeczeństwo robi się coraz gorsze.
A jaka ze mnie blogerka pseudo modowa? Żadna!
Twierdze o sobie że jestem pożal się Boże blogerką. Nie dążę do
perfekcji i wciąż uczę się blogować, mimo iż minęło tyle lat. Wprawdzie
człowiek uczy się przez całe życie.
Lubię bawić się modą, łączyć style. Jedni do szkoły idą w prawie tych
samych dresach niczym klony. Ja jednak wolę założyć jakąś kurtkę dżinsową
najlepiej na futerku, do tego luźna sukienka i trampki.
Wciąż szukam swojego jednego stylu i wątpię czy go kiedyś znajdę. Jestem w
tym kiepska.
Interesuje się modą, śledzę każdy jej ruch. Obserwuje i staram się
wiedzieć co i kiedy jest modne. Ale za eksperta się nie uważam. Boże uchroń
mnie od tego! Co najwyżej mogę koleżankom doradzić co według mojego zdania
jest w miarę dobrze. Jeśli tylko będą chciały znać mą opinię. Choć wiadomo że o
gustach się nie dyskutuje.
Nie potrzebuje torebki najnowszej z Moshino czy Gucci, iść na pokaz
najnowszej kolekcji jakiegoś znanego projektanta czy darmowych produktów
wysłanych od firmy XYZ.
Nie wciskam na siłę postów "systematycznie" czyli dla innych jest
to co tydzień. Nie mam na to czasu, uczę się i pracuje. Zresztą jak się nie
znam to nie będę na siłę o czymś pisać. Może akurat nie mam o czym pisać bo
brak mi tematów? Chyba dlatego zacznę iść bardziej w lifestyle niż w fashion.
Wierz mi na słowo że wszystkie zdjęcia, które są na tej stronie zostały
przeze mnie zrobione (a raczej przerobione bo zawsze proszę by mój facet robił
mi zdjęcia nawet tzw. z dupy, a ja nieszczęsna muszę potem nad tym siedzieć).
Wiele razy chciałam usuwać bloga, miałam wątpliwości w moją twórczość.
Jednak moi bliscy (rodzina i przyjaciele) mnie wspierają. Nie ukrywam się z
blogiem, otwarcie przyznałam że go mam. Tak samo z tym moim kanałem na YT,
który jest marny. Mimo iż sama zawsze mam watpliwości to oni wierzą we mnie i
zachęcają bym dalej to robiła. Oczywiście często zdarza się tak (nie raz, nie
dwa) że ktoś mówi mi: Po co Ci blog? To strata czasu. Przecież to głupota.
Zawsze odpowiadam że to moja sprawa i że czerpię z tego przyjemność. A to
chyba najważniejsze w tym by czerpać z tego przyjemność a nie z chęć zysku. I
nie mówię teraz o blogerkach modowych lecz o wszystkich blogerach.
Lubię również pomagać innym blogerom, bawię się w robienie nagłówków lub
sama robię im zdjęcia. Służę dobrą radą lub ogarniam jakieś sprawy techniczne.
W ten sposób sama doskonalę swoje umiejętności oraz mogę poznać ciekawych
ludzi, którzy dzielą ze mną wspólne pasje.
Na koniec wiecie jeszcze czego nienawidzę? Nabijania samemu wyświetleń na
blogu!
Przecież przez takie coś statystyki bloga spadają. Na co komu? Żeby się
dowartościować jak to nasza strona ma ohy i ahy? Nonsens!
Jeśli chce się być prawdziwym blogerem trzeba przede wszystkich lubić to!
Dziś w końcu się porządnie rozpisałam. Mam nadzieję że nie padłaś/padłeś z
nudów.
W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas gdy chce się wyrzucić coś
z siebie, lecz nie mają na tyle odwagi by mówić wprost o takich problemach.
Więc oto proszę - wylewny post urodzinowy.
A Ty co o tym wszystkim sądzisz?
Jeżeli chcesz skrytykować moje poglądy to śmiało –
czekam na „hejty”.
Buziaki